niedziela, 7 czerwca 2015

Projekt - zmiana!

Po ponad roku i czterech miesiącach powróciłam na... siłownię. Jestem jedną z tych osób, które znajdą tysiące wymówek do tego, aby jakiejś czynności nie wykonać. W przypadku siłowni, ogólnego ruchu, wyglądało to tak:

  • przecież mieszczę się w swoje ubrania! (co z tego, że rozmiar spodni zwiększył się o jeden :)
  • w lustrze nie wyglądam tak źle! (poprawka: w domowym lustrze. Po weryfikacji z tym na siłowni okazało się, że mało padającego światła w korytarzu robi swoje)
  • nie dobrnęłam do magicznych 60kg! (w domu waga pokazuje 58,9, na siłowni 60,7 - jesteś pewna, że to siłownia Cię oszukuje? ;)
  • nie mam dziś nastroju, więc posiedzę przez komputerem i zmarnuję te dwie godziny, które wystarczą mi na 75min "treningu" nadrabiając zaległości na YouTube (fakt, ostatnio nie mam na nic czasu, ale filmów o tematyce, którą mam ochotę zagłębić, jest stosunkowo mało - jak się okazało...)
  • muszę się uczyć! (czytaj: SESJA. To wtedy napada ochota na dokładne pucowanie kuchni i porządki w szafie).
  • nie mam siły... (psychicznie, bo fizycznie przecież nie umieram z niedożywienia?)
  • przecież kupiłam karnet, na najbliższe trzy miesiące!!! (jestem jedną z tych osób, których pieniądze aż tak mocno nie motywują. Może dlatego że wiem, że w razie czego  te pieniądze i tak bym wydała na coś mniej pożytecznego :D)
Wczoraj więc zaczęłam! Na dworze była piękna pogoda, aż szkoda siedzieć w domu ale wmówiłam sobie, że mam tyyyyyle rzeczy do zrobienia... Jak widać - kolejny powód, aby nie wychodzić. Im dłużej o tym myślę to widzę, że jestem mistrzynią wynajdywania wymówek, niestety. 
Po wyjściu spod prysznica spojrzałam na swoje obwody i już chyba wiem, dlaczego tak źle wyglądam w sukience, które baaardzo mi się spodobała w Mohito - poza tym, że mam figurę gruszki, to niestety mam też duże zapasy na czas jakiejś wojny. Trzeba coś z tym zrobić, trzeba się ruszać!

Mój Chłopak uświadomił mi, że tego niestety nie ominę, nie przeskoczę, więc trzeba się przekonać do ćwiczeń i tyle. Zamierzam wprowadzić ćwiczenia siłowe - już widzę to machanie hantlami o wadze 0,5, maksymalnie 1,0kg przed wszystkimi koksami :D

Wiecie co było najgorsze we wczorajszym dniu?
Po pierwsze: w trakcie ćwiczeń miałam wrażenie, że "zaraz zejdę" - i faktycznie, zeszłam z Orbitreka, nie dałam rady wytrzymać 15min na programie "płaskowyż", gdzie obok Panowie tak zapieprzali...
Po drugie: po wyjściu z siłownianego obiektu nie czułam się już tak mocno wymęczona - może to dlatego, że pierwszy raz wzięłam prysznic na miejscu i nie czekałam aż do przyjścia do domu.
Po trzecie: wracając do domu minęłam Mc Donalda i czułam wstrętu do ziemniaczków z sosem śmietanowym...
Po czwarte: w domu znalazłam Coca-Colę, którą kupiłam w piątek na znak mojej ochoty na niećwiczenie.

Nie, nie wypiłam jej, nadal stoi nietknięta.

Może to nie był po prostu mój dzień na to, aby coś ze sobą zrobić?
Ale jak to mówią: moment, w którym najbardziej Ci się nie chce jest tą chwilą, w której najbardziej potrzebujesz wyjścia z domu.

No cóż... Zaczynam robić obiad i zmuszam się, aby wyjść i dzisiaj, pobiegać, poćwiczyć.


A, i mam sobie ustalić jakiś cel długoterminowy, nawet roczny!
(ponoć trzy miesiące nie wystarczą :D)

Jakie są więc moje cele?

W przyszłym roku, na początku czerwca chcę:
  • wysmuklić sylwetkę, całą
  • zrzucić kilka kilogramów (dobrnąć do 55). Ale jak mi powtarza mój Ukochany, i co obrazuje jeden z najbardziej motywujących zdjęć na świecie znajdujący się w internecie - nie waga jest najważniejsza, bo w pewnym momencie mogę ważyć więcej, mając większe i mocniejsze mięśnie przy jednoczesnym ubytku tkanki tłuszczowej:
(źródło: http://kwejk.pl)

  • wyrobić sobie nawyk 3xćwiczenia w tygodniu. Robić cokolwiek. Byle nie siedzieć w domu, bo to jest zabójstwo
  • nie żreć CHIPSÓW!!!!! I burgerów. Najlepsze w okolicy mają tu: Burgermania, Gdańsk Przymorze
  • czuć się lepiej po odstawieniu niezdrowego jedzenia,
  • nie zaprzestać ruchu. Bo później znowu przybędzie więcej, niż na początku, gdy zaczęłam działać (efekt JOJO, który naprawdę istnieje...)

Mam w planach zrobić sobie zdjęcie w bieliźnie i porównywać sobie po każdym miesiącu pracy nad sobą. Czuję się dumna ze wszystkich tych, którzy mają tę determinację, by wprowadzać zmiany w swoim życiu (czytaj: profil Ewy Chodakowskiej i wrzucane przez nią metamorfozy: w tym miejscu biję Wam wszystkim brawo i składam ukłon w Waszą stronę!)


PS: Różni są ludzie, niektórzy nie czują potrzeby chudnięcia ale powiem Wam jedną z prawd: większość osób z mojego otoczenia nie czuje się dobrze z nadwyżką wagi. Chcą to zmieniać i każdy dzień jest walką.
PS: Dziękuję memu Kochanemu za to, że jest na tyle delikatny, że potrafi mi powiedzieć: "Aniu, ruch jest Ci potrzebny po to, by lepiej się czuć - wyćwiczona i zmęczona czujesz się lepiej, to od razu widać" :)


Na koniec wrzucam film, który ostatnio oglądałam i który w jakiś sposób pokazał mi, jak to wygląda u różnych osób - wiedza nie jest jakoś szczególnie przełomowa ale do wielu rzeczy muszę dojrzeć, jak widać: