W tym tygodniu znalazłam kilka chwil na to, by przygotować spaghetti bolognese własnoręcznie (nie licząc razowego makaronu :P). Kiedyś byłam fanką sosu proszkowanego - był naprawdę przepyszny, przy każdej okazji jego przygotowywania i konsumowania nie mogłam się opanować i odpuszczałam w momencie, gdy nie mogłam się ruszyć. Po kilku latach formuła się zmieniła, mój żołądek zaczął być mocno wrażliwy na zawarte w jedzeniu konserwanty, postanowiłam więc przygotować danie według przepisu odnalezionego w czeluściach internetu. No cóż, jest nieporównywalny w smaku :)
Oto efekt! Brakuje tu oczywiście listków świeżej bazylii, ale szczerze mówiąc odpuściłam sobie kupowanie krzaczków, bo nie potrafię ich utrzymać dłużej niż dwa dni - później umierają. Wszystkie. Każdy pojedynczy. Zadowoliłam się więc bazylią otartą, która też daje radę :)
PS: Ciekawa jestem, ile wspólnego z prawdziwym, włoskim spaghetti ma to przedstawione powyżej. Mam nadzieję, że któregoś dnia będę miała okazję porównać smaki polskie i włoskie.
Przepysznie to wygląda!
OdpowiedzUsuńautographsandthoughts.blogspot.com
jena z moich ulubionych, szybkich potraw, uwielbiam latem z sosem ze swiezych pomidorow
OdpowiedzUsuńJa jem tylko wegetariańskie spaghetti, ze szpinakiem jest pyszne :)
OdpowiedzUsuńNiedawno przekonałam się do szpinaku! Dysponujesz jakimś sprawdzonym przepisem? :)
Usuń